Według raportu TNS „Slow life i życie w pośpiechu” połowa Polaków przyznaje, że spożywa posiłki „jak wypadnie”, a aż 17 proc. „stara się zjeść jak najszybciej”. Z tym problemem od lat walczą zwolennicy ruchu Slow Food, zwracając uwagę na to, jak i kiedy jemy oraz uświadamiając, jakie zalety płyną z delektowania się jedzeniem, a co za tym idzie  – także życiem.

 

Ruch Slow Food (ang. powolne jedzenie) narodził się w latach 80. XX w we Włoszech. Zainicjował go znany krytyk kulinarny, Carlo Petrini, który założył organizację walczącą ze śmieciowym jedzeniem i spożywaniem posiłków w pośpiechu. Impulsem dla niego było otwarcie w centrum Rzymu restauracji typu fast food. Manifest, który początkowo miał być skierowany przeciwko tej pojedynczej inicjatywie, znalazł wielu zwolenników i rozrósł się w międzynarodowy ruch, który jest coraz bardziej popularny także w Polsce.

 

Naukę powolnego jedzenia najłatwiej rozpocząć w weekend, kiedy mamy więcej czasu, by zadbać o siebie i poświęcić bliskim swoją uwagę.

 

Sobotnie poranki wraz z generalnymi porządkami, zakupami i innymi stresującymi obowiązkami warto zastąpić wspólnie przygotowanym, rodzinnym śniadaniem – mówi Aleksander Szałajko z ZT Bielmar, producenta Margaryny Śniadaniowej. – To podstawowy posiłek, który zapewnia energię na cały dzień. Dlatego starajmy się, przynajmniej w dni wolne od szkoły i pracy zawodowej, celebrować poranki i cieszyć się każdą chwilą spędzoną przy śniadaniu. Takie poranne leniuchowanie na pewno się opłaci, a na pozytywne efekty nie trzeba będzie długo czekać.

 

Spotykając się przy rodzinnym stole, rozmawiając uczymy dzieci kultury jedzenia i kształtujemy ich postawy. To wyjątkowy rytuał, czas relaksu, wyciszenia i zabawy, który zapewnia dobry nastrój.  Dlatego warto uroczyście obchodzić nie tylko wielkanocne śniadanie. Każdy dzień jest bowiem okazją do świętowania; awansu w pracy, pierwszego kroku dziecka, sprawdzianu napisanego na piątkę, czy po prostu słonecznego poranka.

 

Powolne jedzenie wpływa pozytywnie również na nasze zdrowie i wygląd.

 

Gryząc mniejsze kawałki i żując dłużej każdy kęs, możemy w pełni cieszyć się smakiem potraw – mówi Małgorzata Sienkiewicz, technolog żywności. – Nasz organizm potrzebuje ok. 20 minut na zarejestrowanie, że nie jesteśmy już głodni. Jedząc szybko, nie odczuwamy sytości i niepotrzebnie sięgamy po kolejne potrawy. Dostarczamy tym samym nadprogramowych kalorii, co często skutkuje nadwagą i wiążącymi się z nią problemami zdrowotnymi.

 

Ruch Slow Food zwraca również uwagę na to, co jemy i w jaki sposób.

 

Jedzmy, a nie podjadajmy. Posiłki konsumujmy w spokoju, nie czytając przy tym gazety czy zerkając na telewizor – dodaje Małgorzata Sienkiewicz – Najlepiej gdy poćwiczymy zwalnianie tempa już w sklepie. Wybierajmy produkty wysokiej jakości, jak najmniej przetworzone, kontrolujmy co jest napisane na etykietach, unikajmy konserwantów, bądźmy świadomymi konsumentami. W kuchni pozwólmy ponieść się fantazji, która sprawi, że nawet zwykła kanapka stanie się dziełem sztuki.

 

Filozofia ruchu Slow Food rozwijała się przez lata i w końcu zaczęła wykraczać poza temat jedzenia. Tak narodziła się idea Slow Life (ang. powolne, nieśpieszne życie) obejmująca także inne sfery ludzkiego życia. Jest odpowiedzią na pośpiech i chroniczny brak czasu, które powodują, że popadamy w rutynę codziennych obowiązków i coraz częściej nie potrafimy odnaleźć radości życia. Jesteśmy zmęczeni i zniechęceni, a każdą wolną chwilę poświęcamy na myślenie o tym, czego jeszcze nie zrobiliśmy. Slow Life zachęca, by nie tylko delektować się jedzeniem, ale także w pełni smakować życie.

 

Podziel się na:
  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Śledzik
  • PDF